Czy drogo jest tylko nad Bałtykiem? Weekend majowy pokazał, że to nie domena nadmorskich kurortów!

Czy drogo jest tylko nad Bałtykiem? Weekend majowy pokazał, że to nie domena nadmorskich kurortów!
fot. unsplash.com

Nie da się ukryć, że aby wyjechać nawet na krótki wypoczynek, trzeba mieć zasobny portfel. „Paragony grozy”, jakie zdominowały podczas majówki media społecznościowe, są tego najlepszym przykładem. Bo tanio to już było. I to wszędzie.

Bałtyk nie jest najdroższy

Jak się okazuje, obecnie w restauracjach jest drogo już praktycznie wszędzie. I nie ma znaczenia, czy chodzi tu o Władysławowo, Gdynię, Mrągowo, Wrocław czy Zakopane. Gofry za 45 zł czy obiad za 235 zł mogą zmrozić i skutecznie zniechęcić do wyjazdów. A już z pewnością do stołowania się na mieście.

Wszystkiemu winna inflacja?

Każda wizyta w sklepie spożywczym to rachunek wyższy od poprzedniego. Mimo że kupujemy zazwyczaj te same produkty, to ich cena rośnie w zatrważającym tempie. Czy tego chcemy czy też nie, musiało się to przenieść na ceny w restauracjach. Kolejne koszty to wzrost prądu, gazu czy chociażby śmieci. Gdy te wcześniej w miarę przystępne dobra wzrastają, sam finalny produkt restauracji robi to samo.

Czy to będzie ciężki rok dla restauratorów?

Teoretycznie pandemii już nie ma. A tym samym zostały zniesione kolejne obostrzenia, jakie hamowały przed wyjazdem na weekend czy wakacje. Może się jednak okazać, że Polacy nie będą już tak chętnie korzystać z jedzenia na mieście, przekładając nad to gotowanie we własnym zakresie. Luksusem stanie się kupienie gofra czy wizyta w lodziarni. Inflacja nie zamierza w najbliższym czasie spowolnić i to z pewnością odbije się zarówno na portfelach wakacyjnych urlopowiczów, jak i restauratorów. Pytanie brzmi, kto z tego wyjdzie obronną ręką.

Szukasz więcej informacji z regionu? Zobacz portal pomorzanie.pl